Ternoszorska Lada, czyli halucynacje kartografów po raz trzeci
Wtorek, 23.07.24. We wtorek nie padało - to niezwykłe zjawisjo tutaj w Karpatach Ukraińsjich A.D 2024. Ruszam więc na Bukowiec Rycki 1059m i na Ternoszorską Ladę (to takie skupisko skał) oraz na Pisany Kamień. Ruszam busem o 5.30 kierunek na Kołomyję i dalej Iwani-Frankiwsk przez przełęcz Bukowiec. Tu od razy było moje zdziwienie bo na tablicy/rozkładzie jazdy takiego kursu nie było (był do Czerniowiec). Ale ten rozkład jazdy wisi ponoć już 20 lat i zwyczajnie należy go traktować jako taką "ozdobę ścienną".
W sumie to ten kurs na takiej trasie mi pasuje. Jedziemy wolno, jakby kierowca bał się, że przy 50km/h urwie mu koło. Szyba przednia busa worawdzie pęknięta, ale były tylko dwie "krechy". W Pecziszcze zatrzymuje się na 10 minut (to taki komunikacyjny obyczaj na Ukrainie, że busy zatrzymują się w wybranych miejscowościach na ok. kwadrans, mimo że trasa liczy sobie max 2-3 godziny), po czym podjeżdża na "perewal", czyli ową przełęcz Bukowiec. Kierowca, za przełęczą, zatrzymuje się przy drodze odchodzącej w lewo do Snidawki. Wg mapy po niecałych 500m w dół mam mieć drogę w lewo na Bukowiec. Droga jest, ale zagrodzona i mocno zarośnięta trawą, a trawa mocno namoczona rosą. Przechodzę ogrodzenie i wio pod górę.
Niedługo po zakręcie w lewo pojawiają się domostwa, a jak domostwa to krowy, a jak krowy, to kolejne zagrody. Zagród cała masa - istny tor przeszkód. Do tego z rodzaju tych, które bardzo niewygodnie się przechodzi. Tempo więc siada, a miał być lajcik. Wychodzę na grzbiet połoniny Bukowca Ryckiego i dalej zagrody i zagrody. Ścieżka też wodno-trawiasta. Sam szczyt Bukowca Ryckiego jest odosobniony od całego grzbietu. Przez to pięknie się prezentuje. Podchodzi się na niego dość stromą drogą. Na szczycie wieża (chyba telekomunikacyjna) a przed nią 200m biała statua Chrystusa na takiej dwukondygnacyjnej ambonie. Ręce wyciąga by pobłogosławić tylko Snidawkę, więc pewnie ludzie ze Snidawki stawiali tę statuę. Widok malowniczy, choć horyzont dość mocno mglisty (to już tradycja od czasu zakończenia rajdu po Połoninach Hryniawskich).
Przed samym wierzchołkiem schodzi w lewo szeroka droga. Dochodzę nią do Snidawki i z centrum wsi drogą w lewo, trzymając się zbocza góry Ternoszora zaczynam schodzić szlakiem teoretycznie żółtym. Teoretycznie, bo w realu nie ma ani jednego znaku. Ścieżka ma mnie zaprowadzić do Ternoszorskiej Lady. Jednakże w 2/3 tego odcinka droga brodem przechodzi na przeciwległe zbocze i prowadzu dalej w kierunku przeciwnym do mojego celu. Stop! Patrzę na mapę i widzę, że "żółty" szlak w tym miejscu ma iść wzdłuż potoku, schodzącym do Ternoszorskiej Lady. Odnajduję tę drogę. Jest trochę zarośnięte trawą, ale jest.
Idę nią dalej, ale zaczyna mnie się ona nie podobać, bo coraz gorsza się robi - błotnista, krzywa, nierówna. W myślach wyobrażam sobie, że to ślepa droga. Wykrakałem. Droga po niecałym kilometrze zamienia się w pojedyńczą ścieżkę, która doprowadza mnie do ściętych pni drzew. No tak, typowa droga "po drewno". Choć na mapie jest jej dalszy ciąg, to w terenie nie ma. Jest bezdroże. Wracam. Ale wracam tak, że robię potężne koło wokół masywu Ternoszory od północy. Przez ten manewr wiem, że na Pisany Kamień już nie wejdę - tylko do przeł. Bukowiec i koniec wycieczki. No ale wycieczka trwa jeszcze.
Dochodzę do styku potoku Bezulka z Kamieńcem i widzę drogowskaz "Lada". Idę teraz w górę potoku Bezulka. Droga błotnista strasznie. Przechodzę przez dwie kładki. W końcu dochodzę do miejsca, gdzie jest trzecia kładka. I tu najpierw widzę w głębi nieduży, ale bardzo malowniczy wodospad Huk. Idę więc najpierw tam, przechodząc przez długą kładkę, a potem krótszą. Wracając się skręcam na drogę, która prowadzi do domostw. I tu uwaga - ta droga w sumie jest dobra, bo przy ostatniej chacie można skręcić w prawo do ścieżki, która idąc lewą stroną w górę potoku doprowadza do skał. Ale jest duży problem, bo domostw pilnuje dobry piesek, ale o słabych nerwach. No i gdyby nie gospodarz, który akurat był, to musiałbym petardą uspokoić zszargane nerwy dobrego pieska rasy Husky lub coś w podobie. Gospidarz powiedział mi, że ścieżka do skał jest za mostem, czyli przed długą kładką. I faktycznie jest.
Ona zaraz schodzi do koryta rzeki, ale idzie po takiej "ławicy" kamyczków, po czym wchodzi na prawy brzeg, by ostatecznie, po kamieniach, przejść na lewy brzeg i doorowadzić do skalnej bramy. Za skalną bramą ścieżka wyprowadza na stok po prawej stronie i już widzimy owe skały zwane "Ternoszorską Ladą". Nie są jakoś niezwykle malownicze, ale jesienią chyba są, bo las mieszany. Ścieżka ponad skałami pnie się chyba (bo nie sprawdzałem) aż na szczyt Ternoszory, a to oznacza, że ze Snidawki można dojść do Ternoszorskiej Lady tylko przez ten szczyt - tak wynikałoby z mapy.
Po zaspokojeniu ciekawości wracam do długiej kładki i kieruję się na ścieżkę, prowadzącą na południe, na przeł. Bukowiec. Ta ścieżka to kolejny teoretycznie znakowany szlak. Tym razem na zielono ponoć, ale żadnego znaku nie widziałem. Idę wąską ścieżką, ale dość dobrze widoczną. Przechodzę kilka zagród i dochodzę do ogrodzenia, którego już nie przechodzę, a obchodzę od lewej wzdłuż potoku Bezulka. Przechodzę ostatnią zagrodę (z kilku po drodze) i natykam się na drogę. Droga schodzi w lewo w dół, a na prawo pid górę. Wg mapy jest to ta sama droga, która wykręcała ze Snidawki, przez bród, w kierunku przeciwnym do mojego celu. Obracam się w tył i konstatuję, że z tej drogi bardzo ciężko się domyślić, iż akurat w tym miejscu trzeba przejść zagrodę idąc od strony przeł. Bukowiec (czyli przeciwnym do mojego). Schodzę w lewo i dochodzę do miejsca styku dwóch potoków. Wg mapy w tym miejscu ma być dalszy ciąg drogi, która idzie prosto na południe. Ale nie ma.
Wracam więc i nagle po lewej stronie, na przeciwnym brzegu potoku widzę ją! Idąc w dół ciężko ją zauważyć, bo trochę w tył odchodzi, a ponadto z samej drigi nie ma widocznego zejścia nad brzeg potoku, które pozwalałoby się domyślić, że tu zaczyna się dalszy odcinek. Miejsce więc trudne nawigacyjnie. No ale jestem na drodze i dalej pnę się nią do góry. Dochodzę do domostwa i widzę samochód na drodze przed domem. Hurrra! A więc tą drogą dojdę już spokojnie na przeł. Bukowiec, bo za Chiny ten samochód nie wjechał tu od strony, z której idę. Musiałby mieć skrzydła. Dochodzę na przełęcz Bukowiec dosłownie na 5 minut przed odjazdem busa. Wg rozkładu miał być o 15.48. Zjazd do Werchowyny z przełęczy to koszt 25hr, ale za przełęczą kończy sie Werchowyński Rejon i cena biletu za kurs za przełęcz to już 55hr (np. do drogi na Snidawkę) Coś jak myto. Po drodze zatrzymuje nas patrol do kontroli. Zapuszcza żurawia pani policjantka i nakazuje wyjść młodemu chłopakowi i oczywiście mnie. Wg nich jestem młody. Chłopaka maglują ze 3 minuty. Mnie po obejrzeniu paszportu policjantka zostawia w spokoju, tak że nawet nie muszę wychodzić z busa. Na Ukrainie nie da się swobodnie podróżować mężczyznom w wieku poborowym. Wszędzie kontrole wyrywkowe. W końcu dojeżdżamy szczęśliwie do Werchowyny i po 5 minutach od wejścia do pokoju spada deszcz. To się nazywa mieć szczęście. Dzień bez deszczu, dniem straconym.
Zdjęcia:
Panoramy: tym razem wszystkie programy wysiadły przy próbie załadowania panoram...:(
tagi: ukraina góry karpaty ukraińskie ternoszorska lada bukowiec rickij
![]() |
OjciecDyrektor |
12 października 2024 00:12 |
Komentarze:
![]() |
OjciecDyrektor @Matka-Scypiona 12 października 2024 06:54 |
12 października 2024 07:00 |
Tak. Niezgodność mapy z terenem to coś pięknego...;).