Kurnik w Gorganach
Środa, 31.07.24. Dziś wybieram się na Jawornik 1467m. To kolejny gorgański szczyt. Biegnie on równolegle do grzbietu Chomiak-Syniak, tyle, że bardziej na północ. Oba grzbiety oddziela dolina potoku Żeniec. Jadę znowu busem z Werchowyny o 6.30 (w dni robocze jest jeszcze kurs w stronę Jaremcza o 5.10), ale wychodzę kwadrans wcześniej i to mnie ratuje, bo byłem na dworcu o 6.20 i właśnie bus już odjeżdżał. Kierowca zobaczył mnie i się zatrzymał. Mówię - bilet do Jamnej. 120hr. Zdziwiłem się, że nie 100hr, ale dopiero, gdy wysiadłem w Podleśniowie i zobaczyłem zdziwioną minę kierowcy, to zrozumiałem, że się zdeka pomyliłem. Dlaczego powiedziałem do Jamnej, która jest obok Jaremcza? Nie wiem.
Szlak na Jawornik na początku trasy jest szlakiem żółtym. Są dwa warianty jego początku. Pierwszy - przejść kładkę przez Prut-adrenalinę i zaraz przy przejeździe kolejowym iść w prawo wzdłuż torów, do budynku kolejowego za mostem kolejowym, przed którym to budynkiem zaczyna się ścieżka. Wylot ścieżki zaznaczony jest białą tasiemką na gałęzi drzewa. Drugi wariant to przejść przez przejazd kolejowy (tak jak się idzie na Chomiak) i po ok. 80m po prawej stronie asfaltowej drogi jest kładka przez potok Żeniec. Tablica informuje, że tu zaczyna się ścieżka naukowo-przyrodnicza. Przechodziny przez kładkę i idziemy dalej prosto przed siebie, czyli prostopadle do potoku, aż dojdziemy po ok. 50m do drogowskazu i żółtych znaków ścieżki. Broń Boże nie skrecać za kładką w prawo na ścieżkę wiodocą w górę potoku. No chyba, że ktos lubi ładny, świerkowy las i ślepo kończącą się ścieżkę.
Drogowskaz wskazuje, że idziemy na Kruhłojawirnik. Oczywiście ja na niego nie idę, tylko odbijam potem na grzbiecie głównym w lewo, no ale podaję to, aby nikt się nie stresował, że to nie tędy. Ścieżka pnie się podobnie, jak na Chomiak, czyli łagodnie, zakosami. Las tu jest świerkowy, a nie bukowy, ale ładny. W połowie podejścia znów płoszę sarnę. To jest jakiś rekord - cztery sarny plus świeże ślady rycia dzików podczas tegorocznego pobytu. Dwa lata temu ani jednej sarny nie spłoszyłem. Po 1h15min jestem na polanie pod Kruhłojawirnikiem. Sam szczyt zarasta lasem, wiec mało atrakcyjny. Skręcam w lewo i teraz idę niebieskim szlakiem (żółty prowadzi w prawo). Droga szeroka i miejscami płaska, czyli trochę błotnista. Błoto i kałuże daje się jednak ominąć po prawej sttonie. Dochodzę w końcu do polany/połoniny Jawornik (ukr. Jawirnik). Na polanie, u jej końca, u góry jest 9 drewnianych "kurników", czyli domków letniskowych. Są małe, szare i stąd ta nazwa. Na środku polany chatka, gdzie mieszka osoba zarządzająca tymi domkami. Koszt wynajęcia domku to 1500hr/doba. Ale może tam spać nawet trójka osób, bo łóżko szerokie na 160cm (tak mi powiedziała parka, która tam mieszkała). W tej chatce można zjeść obiad za 200hr. Ale wygód dużych to tu nie ma. Za to widoki ładne. No i cisza i spokój. Chyba że trafi się na zły humor ukraińskiej turystyki, która głośno wyartykuowała swoje niezadowolenie w kierunku owej parki, co mi udzieliła informacji.
Idę dalej ścieżką już bez znaków. Tzn. znaki są, ale w postaci małej żółtej lub czerwonej okrągłej kropki. Na szczęście dobrze wyznakowana. W jednym tylko miejscu użyłem kolejnej szpulki pomarańczowej taśmy, którą wziąłem, aby nie przeżywać dramatów nawigacyjnych, jakie miałem na Syniaku. Ścieżka dochodzi do gorganu, a ja tnę taśmę na 30-50cm paski, aby zacząć znakowanie trasy. Widac czasem stare tasiemki, ale są krótkie, zabrudzone i generalnie słabo widoczne. Zasadę mam taką, że taśmę wiążę co ok. 50m lub nawet bliżej, gdy trasa jest kręta (a jest taka na początku gorgańskiego podejścia).
Gorgan na Jaworniku jest inny trochę niż na Syniaku. Jest sporo głazów ułożonych w miarę płasko, przez co chodzenie po nim jest łatwiejsze. Ścieżka generalnie wiedzie granią, ale czasem schodzi na południowe zbocze. Nawigacja jest dużo łatwiejsza, bo grań Jawornika jest ostra, wąska. Gdy brak drzew lub kosówki do zawiązania taśmy, to biorę jakiś mały kamień i obwiązuję go pomarańczową taśmą, a następnie kładę w widocznym miejscu (tak mnie się zdaje, że widoczne). Idzie to wszystko w miarę sprawnie, z tym że jakieś 300m przed głównym wierzchołkiem Jawornika kończy się taśma. No ale tu już ścieżka jest dobrze widoczna w miejscach, gdzie nie ma gorganu i nawigacja łatwa.
Przez całą trasę nikogo nie spotkałem, stąd zdziwiłem się bardzo, gdy na szczycie zobaczyłem dwie nastolatki. Jak one tu weszły? A z Jaremcza jest ścieżka, która wyprowadza na grzbiet Jawornika jakieś 50-80m na wschód od głównego szczytu. Dokładnie wygląda to tak, że jak się jest na głównym szczycie, to patrząc na wschód ma się taki nieduży płat kosodrzewiny, a za nim skały/gorgan. Właśnie tam jest szczelina wśród skał, którą wiedzie ścieżka w dół. Stromo, ale wyraźnie, bez nawigacyjnych problemów. Nastolatki mówią cicho lub wcale. Zresztą po 10 minutach schodzą i jestem sam. Jest pięknie. Widok na zachód, w stronę grupy Doboszanki przepiękny. Na wschód też ładny widok z Chomiakiem i Czarnohorą. Na szczycie krzyż. Niewysoki, ładny. Warto było tu przyjść. Po godzinie zbieram się w powrotną drogę. Tasiemka pomaga, choć w sumie wąska grań pokazuje wyraźnie kierunek (no ale przy mgle już byłoby trudniej).
W połowie drogi powrotnej odkrywam poniżej grani taki pas gorganu ułożony prawie że płasko. Idealna ścieżka, choć śladów ścieżki nie ma żadnych - nawet zielony nalot na kamieniach jest. Ale idę tędy, bo szybciej. Pod koniec lekko podchodzę w kierunku grani i trafiam na swoje tasiemki. A więc jestem w siodle. Dalej już bez problemów. Tasiemki bardzo się przydały. Zwłaszcza pod koniec powrotu, czyli na początku podejścia gorganem, bo strome zejście zawsze potrafi zmylić.
Spotykam czwórkę turystów, a potem jeszcze jednego. A więc na Jawornik ludzie tędy chodzą. Mówię im o tych tasiemkach, ale milczę, że to ja. Dlaczego? Bo ludzie bardziej ufają anonimowemu autorowi znakowania, niż komuś kogo widzą. Bo kogo we mnie mogliby widzieć? Jakiegoś amatora, który wziął się za znakowanie nie mając do tego "uprawnień i zgody" właściwych organów. Więc dla ich dobra milczę, że to ja.
Na polanie Jawornik zatrzymuję się przy tej chacie, gdzie serwują obiady. Wychodzi gospodarz - sympatyczny mężczyzna lat ok. 30-35 i namawia mnie na kawę lub herbatę. Mówię, że napiłbym się piwa. Ok. Przynosi z blaszanego garażu puszkę - "Zakarpackie". Wiem, że jest ciepłe i trochę mi to nie pasuje. Ile? 100hr. Czyli tyle, co w tanim pubie. Siadam na ławie, otwieram puszkę i o dziwo piwo smakuje. Przysiada się do mnie gospodarz i gawędzimy. Interesem "kurników" zarządza firma Edelwajs i można u nich telefonicznie zarezerwować sobie nocleg. Tel. +380973577334 lub +380995442224. Od niego dowiaduję się, że wejście na Doboszankę karane jest kwotą 17000hr, czyli 1700zł. Mówi, że są w lesie fotokamery. Jakoś wątpię w skuteczność tego wynalazku. Zakaz wejścia na Doboszankę związany jest - moim zdaniem - z rozbudową kurortu Bukowel i zwyczajnie wszystkie szychy i ci bogacze chcą mieć taki rejon, gdzie nikogo z plebsu nie będą musieli oglądać. Bo dla nich zgoda na wejście na Doboszankę jest do uzyskania od ręki. Czy warto zaryzykować i sprawdzić skuteczność ochrony? Może za rok, bo w tym roku już Gorganów nie zrobię. Za mało czasu. Poza tym prognozy pogody na najbliższe dni są znowu kiepskie. Już bez burz, ale z opadami.
Po piwie idzie się dość ciężkawo, ale już jest z górki, więc nie ma problemu. Poza tym po alkoholu wzrok się trochę wyostrza, więc idzie się paradoksalnie uważniej. Ale tylko po jednym piwie. Jak się później okazało była to moja ostatnia wycieczka w tym sezonie. W poniedziałek 5 sierpnia wracam do Polski po 6 tygodniach. Przez 42 dni wydałem 46 tyś hrywien, czyli 1100/dzień. W sumie niedużo, ale jak na Ukrainę to i nie mało. No ale nie oszczędzałem na jedzeniu. Resztę hrywien zamierzałem wymienić w Warszawie na Dworcu Zachodnim. To błąd. Kurs hrywny w Polsce przy zamianie na złotówki jest o wiele mniej korzystny, niz na Ukrainie. Lepiej więc hrywien pozbyć się w jakimś mieście na Ukrainie. Nie zrobiłem tego, więc zostawiłem resztę hrywien na następny wyjazd. Trudno. Może nie zdewaluują się aż tak bardzo. Najważniejsze, że poprawiłem formę i napatrzyłem się na góry, ładne góry. Tak więc za rok znów tu zamierzam przyjechać, bo warto mimo tych wojennych trudności. Plan trasy już mam. Jest strasznie ambitny, bo to aż 60 dni. Ciekawe ile uda się z tego zrealizować?
Zdjęcia:
tagi: ukraina góry karpaty ukraińskie jawornik gorgany
![]() |
OjciecDyrektor |
18 października 2024 06:24 |
Komentarze:
![]() |
Paris @OjciecDyrektor |
18 października 2024 09:25 |
Nic dziwnego, ze...
... moja klientka z Ukrainy, a dzis juz POLKA ma te cala ,,wojne na Ukrainie,, gleboko w d*pie, a juz najbardziej i szczegolnie ,,ukrainskie wadze i JelYty,, !!!
Zwlaszcza jak powszechnie dowiadujemy sie o budowie w takim np. Bukovelu.
Dzieki za te wszystkie piekne i ciekawe relacje,... to ZDECYDOWANIE lepsze niz tvn i tvp razem wziete,
![]() |
OjciecDyrektor @Paris 18 października 2024 09:25 |
18 października 2024 09:31 |
Dziękuję...:). Tak, tego w tv nigdy nie zobaczymy.
![]() |
klon @OjciecDyrektor |
18 października 2024 17:01 |
Super że skończyłeś z nadzieją na ciąg dalszy. Jak w TV - czekamy na kolejny sezon. :))
![]() |
OjciecDyrektor @klon 18 października 2024 17:01 |
18 października 2024 17:32 |
Bedzie jeszcze obiecany suplement, ale musicie dac mi jakis tydzien czasu...:).
![]() |
MarekBielany @OjciecDyrektor |
18 października 2024 21:31 |
Edelwajs ...
Edelrid i liny poliamidowe ...
P.S.
ajs vs eiss
![]() |
MarekBielany @MarekBielany 18 października 2024 21:31 |
18 października 2024 22:00 |
Kurnik to przed wieczorem usiada się wyżej w kurniku.
Tak jak te latające ...
o krowach zapomnij.
![]() |
OjciecDyrektor @MarekBielany 18 października 2024 22:00 |
18 października 2024 22:17 |
No ale na zdjęciu widać, że są na samej górze polany te kurniki. Wyżej już się nie da...:)
![]() |
MarekBielany @OjciecDyrektor 18 października 2024 22:17 |
19 października 2024 21:04 |
Też takie widziałem półwieku temu i bliżej.
Czyżby wożenie miodu zza Uralu.
P.S.
mam problem z clavis.
... zachowuje się jak taka tam enigma ...