Komarki Koszmarki
Poniedziałek, 01.07.24. Dziś ruszam na Munczel, Brebeneskul i Gutin Tomnatyk, czyli na trzy ostatnie szczyty na głównej grani Czarnohory, na których nie byłem. Pogoda bezchmurna. Idę tym samym szlakiem, którym uciekałem przed burzą. Nie spodziewam się nikogo na szlaku i tak rzeczywiście jest. Pusto. Przez 30-40 minut idzie się dość łagodnie pod górę, potem zaczyna się strome podejście i tak aż do spotkania z teoretycznie czarnym szlakiem (teoretycznie, bo są tylko dwa znaki czarne na calej jego długości), czyli do trawersu ramienia Munczela, zwanego Stepańcem.
Jest wilgotno, choć w niedzielę wyjątkowo nie padało, nie było burzy. Nigdy w górach nie spotkałem komarów. Tu, w tym lesie pod Munczelem jest ich mrowie. Przystanę na chwilkę dla wyrównania odechu i już mam kilka na karku, rękach i głowie. Do tego jakaś końska mucha ugryzła mnie w sam czubek głowy i bardzo swędzi. Wcieram krem na oparzenia słoneczne i jakoś łagodzi przykre uczucie. Ale komary są najgorsze. Nawet na trawersie nie idzie się zatrzymac i zrobic popasu. Na trawersie jestem po 1h i 50min. Muszę wyjść z lasu na łąki inaczej mnie zjedzą. Są szybkie, trudno je ubić - jakiś świeży wylęg? Na łąkach robię popas i coś czuję, że przez te komary zbyt szybko szedłem i teraz mam problem by dalej się wspinać. Idę jeszcze 30 minut trawersem i siadam na trawie. Patrzę na pasmo Kostrzycy, ale bardzo słabo widać Beskid Huculski. Horyzont mocno zamglony. Widząc to oraz czując brak pary kładę się na trawie i leżę. Jest przyjemnie. Nie chce się iść dalej w górę. Zjadam snikersa i wyciągam mapę.
Co tu zrobić? Leźeć tu cały dzień nie będę. Wracać się tą samą drogą do Dzembroni też nie chcę. Postanawiam iść na Koszaryszcze - to taki niski grzbiet (niecałe 1200m), równoległy do głównej grani Czarnohory. Ale będę szedł górą, czyli bez schodzenia do doliny, tym teoretycznie czarnym szlakiem (szlak " słabo wyznakowany"). Wracam więc do tego lasu, gdzie komary tną, jak na moczarach. Nie wiem, czy to tylko w tym lesie, nie wiem czy to tylko w tym roku, ale jestem zdumiony. Na wysokości 1300-1400m komary? Szlak czarny na Koszaryszcze jest dość grząski, mimo że idzie grzbietem. Trzeba uważać zwłaszcza na odcinkach stromych, gdzie leżą stare liście bukowe - jest to idealna "maść" poślizgowa. Szlak ten na odcinku zejściowym z trawersu Stepańca "wyznakowany" jest tasiemkami przywiązanymi do gałęzi. Spore ułatwienie nawigacyjne. Przed przełęczą między Stepańcem a Koszaryszcze nagle słyszę jakiś szmer kroków po liściach. Odwracam się i w dole widzę uciekającą sarnę między drzewami. Niesamiwite! Dotąd myślałem, że w Karpatach Ukraińskich nie ma wcale grubszej zwierzyny. Największym zwierzęciem na ziemi była jaszczurka, a w powietrzu kruk. Czuję się jakbym zobaczył hipopotama, a nie sarnę.
Schodzę na przełęcz pod Koszaryszcze. Jest to bardzo malownicze miejsce. Łąki, kilka chat (tylko jedna zamieszkała) i pusto. Ładny widok na cały grzbiet Koszaryszcze, Skupową po prawej i Kostrzycę po lewej. Ścieżka w trawach słabo przedeptana, ale jeszcze ją widać. Pewnie dlatego, że chodzi nią średnio jedna osoba na tydzień. Dochodzę do drogowskazu. Biegnie tu żółty szlak z Dzembroni do górnej doliny wsi Bystrzec. Gdyby ktoś chciał iść czarnym szlakiem z Dzembroni, to musi iść w lewo wzdłuż słupów elekttycznych. Podchodzę dość łagodnie na grzbiet Koszaryszcze. Jestem tu sam. Widoki piękne. Aż dziw, że nikt tu nie chodzi. Wracam na stancję grzbietem. Po drodze spotykam jedną turystkę z kijkami, ubraną w żółte majtki (bo spodenkami trudno to nazwać). Ani be, ani me, ani pocałuj mnie w de. Kompletny obojętniak. Dziwne stworzenie. Patrzę, czy zatrzyma się choć przez chwilę na szczycie Koszaryszcze, aby popatrzeć na te widoki. A gdzie tam. Idzie jak nakręcony robot. Spotkałem też parę z Ukrainy. Ci na odmianę byli rozmowni. Pytają się o tę budkę na szczycie Koszaryszcze. Mówię im, że to nie jest żadne schronisko (pryjut), a taka mała budka ze śmieciami w środku. Nic ciekawego.
Schodząc na stancję patrzę w niebo i podziwiam chmurki. Są wreszcie inne niż przez ostatni tydzień. Zdają się sugerować zmianę pogody na leoszą, bez burz. Bo narazie schemat jest taki, że codziennie świeci rano słońce i prawie codziennie są burze. Już o 11-stej potrafi grzmić, ale zazwyczaj burza daje czas tak do ok. 16-18. O 15-stej jestem na stancji. Wchodzę do łazienki umyć ręce i zdziwienie - jest prąd. Korzystam więc z okazji i szybko się kąpię oraz robię przepierkę. Chwaliłem Dzembronię za regularne godziny przerw w dostawie prądu - niestety zbyt wcześnie. Prądu nie ma średnio 12h/dobę i wyłączają go oraz włączają o bardzo różnych godzinach. Najbardziej irytuje, gdy włączą o północy (wczoraj obudziła mnie świecąca żarówka) a wyłączą o 4. Ledwo zrobiłem przepierkę zgasło światło. No ale się odswieżyłem i poczułem sie senny.
Kładę się i nagle słyszę szum. Co to? To deszcz. Jak to? Godzinę temu świeciło słońce. Niezły ekspres. Deszcz powoduje, że zapadam w sen. Budzę się przed 19-stą i przypominam sobie, że jeszcze nie zrobiłem zakupow na następny dzień (na Ukrainie sklepy otwierają o 8 rano i można zapomnieć o kupieniu czegoś przed tą godziną). Wychodzę i przecieram oczy. Znowu grzmi, znowu nadchodzi burza. Pędem do sklepu. Ledwo wróciłem i po 5 minutach ulewa. Uff. Ale szczęście. Która to już burza? Szósta w ciągu 8 dni pobytu. To cud, że zrobiłem w tym czasie pięć wycieczek. Plan mam na 43 wyciecxki, ale to oczywiście plan maksimum. Wiem, że jak zrobię 25 na 50 dni pobytu, to też będzie dobrze. Zresztą jestem na wczasach i gdzie mnie się spieszy? Tani nocleg, dobre tanie obiady po 15-18zł, z których każdy jest inny i same w sobie są już atrakcją. Grzmi obok nas. Dużo grzmotów, mocna ulewa. O 20.30 się uspokaja, a o 21 widzę olśniewające zjawisko. Na niebie czerwienią się chmury, lekko przebija blady wieczorny błękit, a wysoko w górze jest długa półkolista tęcza. Robię zdjęcie, ale ono i tak nie oddaje pełni barw i klimatu. Po prostu cudo!
Zdjęcia:
tagi: ukraina góry karpaty ukraińskie dzembronia koszaryszcze
![]() |
OjciecDyrektor |
16 września 2024 00:04 |
Komentarze:
![]() |
zkr @OjciecDyrektor |
16 września 2024 09:11 |
> Tu, w tym lesie pod Munczelem jest ich mrowie. Przystanę na chwilkę dla wyrównania odechu i już mam kilka na karku, rękach i głowie. Do tego jakaś końska mucha ugryzła mnie w sam czubek głowy i bardzo swędzi. Wcieram krem na oparzenia słoneczne i jakoś łagodzi przykre uczucie. Ale komary są najgorsze. Nawet na trawersie nie idzie się zatrzymac i zrobic popasu.
Przypomnial mi sie kawalek Krzysztofa Piaseckiego ;)
![]() |
OjciecDyrektor @zkr 16 września 2024 09:11 |
16 września 2024 09:33 |
Tak...było i komicznie i strasznie...ale tak to jest, jak człowiek nie weźmie w góry jakiegoś repelentu.
![]() |
zkr @OjciecDyrektor 16 września 2024 09:33 |
16 września 2024 10:37 |
> ale tak to jest, jak człowiek nie weźmie w góry jakiegoś repelentu
Polecam cos z DEET ale w stezeniu 50% tylko UWAGA: DEET swietnie rozpuszcza tworzywa, trzeba uwazac aby nie zniszczyc sobie sprzetu, ubran etc. OK, brzmi to strasznie ale nas nie rusza tylko tworzywa sztuczne :)
(z acetonem jest podobnie - zmywacz do paznokci ale sprobuj nim polac telefon, zegarek czy ubranie z tworzyw...)
Zamiennikiem jest ikarydyna.
Co do swedzenia po ugryzieniach to ja uzywam Fenistil (chwile trzeba poczekac az zadziala) albo to (znajoma nam to dala i naprawde dziala... ale mi sie zrymowalo ;) )
![]() |
OjciecDyrektor @zkr 16 września 2024 10:37 |
16 września 2024 10:44 |
Kupiłem później OFFa. Nie wiem czy on ma DEET.
![]() |
OjciecDyrektor @zkr 16 września 2024 10:37 |
16 września 2024 10:54 |
Tu cxlowiek ciekawie mówi o repelentach - w kontekscie kleszczy wprawdzie, ale na komary tez dzialaja:
![]() |
zkr @OjciecDyrektor 16 września 2024 10:44 |
16 września 2024 10:55 |
Patrze...
Ma, 15%.
Ja uzywam m.in. MUGGA 50%.
Pod altana stosujemu kadzidelka o zapachu lawendy, trawy cytrynowej czy szalwii.
![]() |
OjciecDyrektor @zkr 16 września 2024 10:55 |
16 września 2024 11:14 |
W gory potrzebne jest coś, co jest małe, lekkie i nie rozpusci stelarza niamiotu oraz tropiku...;)
![]() |
zkr @OjciecDyrektor 16 września 2024 11:14 |
16 września 2024 11:17 |
Mugga 50%, male, lekkie, poreczne (nie, nie pracuje dla nich ;) ).
Ale na pryskanie wyszedlbym przed namiot i zdjal t-shirt z tworzyw :)
Gdy ide "na ogrod" to zaslaniam przedramieniem oczy i pryskam glowe, uszy, szyje preparatem (nie mam zmartwienia jesli chodzi o ubranie bo uzywam starodawnej bawelny ;) ).
![]() |
OjciecDyrektor @zkr 16 września 2024 11:17 |
16 września 2024 13:01 |
To w takim razie nie dla mnie, bo jak do namiotu wpadna komory, chocby pod tropik to nie idzie zasnąć. Zresztą bedzie jeszcze o tym odcinek.. :)
![]() |
ParysvelParwowski @zkr 16 września 2024 10:55 |
16 września 2024 14:47 |
Świetne jest próchno brzozowe byle było suche. Upakować do puszki po piwie zrobić dziurki podpalić i powiesić na gałęzi niech się dymi.
Ojciec - tekst piękny, jakby i mnie cieły. Jeśli można proszę o więcej.
![]() |
OjciecDyrektor @ParysvelParwowski 16 września 2024 14:47 |
16 września 2024 15:21 |
O komarach jeszcze bedzie. A tak poza tym mój serial ma 24 odcinki. Wiec dopiero się rozkrecamy...:)
![]() |
klon @OjciecDyrektor 16 września 2024 15:21 |
16 września 2024 16:54 |
24 odcinki powiadasz?
Znaczy, jesteśmy w pierwszym sezonie - w ujęciu anime ( serie po 12 odcinków to standard). Często występuje coś extra 25 mix o czymś "przy okazji"
![]() |
OjciecDyrektor @klon 16 września 2024 16:54 |
16 września 2024 16:59 |
Bedzie coś extra....:) obiecuję. Ale najpierw musisz wytrzymac czytanie tych 24 odcinków. 1/3 za nami
![]() |
klon @zkr 16 września 2024 10:55 |
16 września 2024 17:00 |
Komary....
Czy "leci" z nami botanik? Znajoma, z którą zerwał się kontakt, jako pracownik Arboretum w Rogowie sprowadziła dla siebie roślinę z Afryki. Nic, żaden komar nie podleciał nawet do ogrodzenia jej domu. W zimie przeniesiona do domu grzecznie się rozrastała.
Ktoś kojarzy jakaż to roślina być mogła?
![]() |
klon @OjciecDyrektor 16 września 2024 13:01 |
16 września 2024 17:06 |
Sąsiad kolegi pracował "w nafcie" w Afryce. Będzie przed 15- tu laty. Dostawali tam preparat w spray'u ściągany z USA. No, mucha nie siada. :)
Może w demobilu US Army poszukać?
![]() |
zkr @klon 16 września 2024 17:00 |
16 września 2024 18:32 |
> Ktoś kojarzy jakaż to roślina być mogła?
Z checia bym sie dowiedzial bo czasami mam "komary jak Sodoma mucha jak Gomora" ;)
![]() |
zkr @klon 16 września 2024 17:06 |
16 września 2024 18:49 |
> Może w demobilu US Army poszukać?
Mysle, ze to byl jednak stezony DEET
Sklepy z militariami maja duzo produktow, przykladowo.
Wojciech C. o tym mowi (od 4:30).
![]() |
Tento @OjciecDyrektor 16 września 2024 13:01 |
16 września 2024 18:51 |
Ikarydyna, w odróżnieniu od DEET, nie niszczy tworzyw sztucznych.
![]() |
OjciecDyrektor @Tento 16 września 2024 18:51 |
16 września 2024 19:01 |
Ikarydyna? Kojarzy mnie wię to z Ikarem, a Ikar kojarzy mnie się dość niefajnie...ale dzieki za info. To nie jest trujace? W sensie, czy w namiocie mozna spac po rozpyleniu tego?
![]() |
zkr @OjciecDyrektor 16 września 2024 19:01 |
16 września 2024 19:09 |
ze sie wtrace - ikarydyna
![]() |
zkr @OjciecDyrektor 16 września 2024 19:01 |
16 września 2024 19:18 |
> Kojarzy mnie wię to z Ikarem, a Ikar kojarzy mnie się dość niefajnie...
Dobrze sie kojarzy - lecace na Pana komary jak Ikary :)
![]() |
MarekBielany @OjciecDyrektor |
16 września 2024 23:05 |
Minie trochę czasu, ale TU wstawię ilustrację o przeżytych męczarniach z gzami i ich/moim końcu.
:)
P.S.
Dwuczęściowy ortalionowy dres uratował mnie i kolegę przed kąszeniem, ale nie odwodnieniem.
W okolicy tej długości i szerokości jak widać są to odległości kilkusetmetrów, w górach, zarośniętych bujnie.
![]() |
MarekBielany @MarekBielany 16 września 2024 23:05 |
16 września 2024 23:10 |
zaloguj się by móc komentować
![]() |
Tento @OjciecDyrektor 16 września 2024 19:01 |
17 września 2024 19:35 |
Ikarydyna - skojarzenie z Ikarem raczej nietrafne, początkowo miała nazwę pikarydyna (bo jest pochodną piperydyny), ale to "p" ktoś później skasował. Podobno bezpieczniejsza od DEET, bezwonna, nie drażni skóry.