-

OjciecDyrektor : Kiedy bogowie zorientowali się, że nie zdołają ukryć wszystkich swoich szwindli, stworzyli ekonomistów.

Dzień bez burzy jest dniem straconym

Piątek 28 06.24. Po wczorajszej ulewie i burzy ranek mglisty. Wystarczy mi tylko podnieść głowę z łóżka i wiem, jaka jest widoczność. Leżę więc do 5. Dłużej się nie da. Nie wiem dlaczego, ale gdy mam codzienny intensywny wysiłek fizyczny to śpię 5 godzin - max 6. Dziś idę rekreacyjnie na Stepaniec i Koszaryszcze. To taki niski (1100-1200m) grzbiet równoległy do głównego grzbietu Czarnohory. Widoki powinny być więc niezłe. Stacjonuję przy samej drodze prowadzącej na ten grzbiet. Wychodzę późno, bo o 10, ale w końcu dziś rekreacja - trzeba mięśniom dać trochę luzu, aby ich nie skatować dokumentnie. Droga po ostatnich burzach błotnista trochę, ale do wytrzymania. Niestety później zamienia się w coś, co w zasadzie zmusza mnie do ruchów przypominających kurs tańca towarzyskiego - "Czy lubi pani czaczę?" Nie, nie lubię. Ale jakoś trzeba iść do przodu, więc szybki, szybki, wolny, wolny, szybki, szybki, wolny, wolny.

Drogę nagle zagradza drut-spirala. Słyszałem coś o tzw.  elektrycznych pastuchach, więc szybkim ruchem ręki uderzam w drut, by sprawdzić, czy kopie. Kopie. Nie jakoś paraliżująco, boleśnie, ale uczucie nieprzyjemne, więc kombinuję, jak tę przeszkodę pokonać. Decyduję się pod nim, choć sięga mi do bioder. Uff. Przeszedłem bezboleśnie. Dalej droga jest jeszcze gorsza - koleiny, błoto. Tempo spada, ale idę.  Dochodzę do kolejnej przeszkody - zabite gwoźdźmi ogrodzenie. Przechodzę jakoś, bo ma poziome dechy. Potem będą jeszcze dwa ogrodzenia, ale te już wg metody  "old school", czyli są dwie belki, ale można je łatwo przesunąc i opuścić na ziemię, przejść, a następnie z powrotem za sobą te belki wsunąć w ogrodzenie. Te przeszkody są dla bydła, aby się nie rozpraszało. Niektórzy turyści myślą, że to już koniec i dalej nie można drogą iść. Nieprawda. Można. Idę więc i dochodzę do miejsca, gdzie wybudowano świeżą wiatę - dechy aż kremowe. Myślę, aby iść dalej, ale postanawiam tutaj sobie odpocząć i popatrzeć na góry. Widok nie ten sam, co na Kostrzycy. Ale za to można dokładniej się przyjrzeć szczegółom Czarnohory.

Wszędzie błękitne niebo, tylko nad Czarnohorą kotłują się chmury. Niedobre chmury. Jest bardzo ciepło. Słońce wręcz parzy. Chyba będzie kolejna burza. No ale narazie robię popas. Na popasie myślę nad tym, jak ja dalej będę szedł z tym ciężkim plecakiem skoro mięśnie nadal stwardniałe. 20 lat temu taki plecak nie był dla mnie problemem, ale teraz coś czuję, że się zaoram. Co tu robić? Patrzę na mapę przeglądową (skala 1:300.000) Karpat Ukraińskich i się zastanawiam, które trasy można zrobić na lekko i z jakiegoś dogodnego punktu wypadowego. W oczy rzuciło mnie się dogodne położenie Werchowyny. Z niej moge zrobić nawet 8 tras na lekko, nieznacznie tylko modyfikując plan pierwotny. Ale co z pasmem Skupowej, połoninami Hryniawskimi i pasmem Jarowicy i Wypczyny? Tego się nie da zrobić z żadnego punktu wypadowego. To trzeba zrobić z namiotem. Całe 8 dni chodzenia. I nagle olśnienie! Przecież tutaj doba mnie kosztuje tylko 300hr (30zł). Zapłacę za ten czas potrzebny na przejście tej trasy, a do plecaka spakuję tylko te rzeczy, które mi będą absolutnie  niezbędne przez te 8 dni (robię poprawkę na ewentualną niepogodę i dodaję jeszcze 2 dni). Taki plecak nie będzie ważył więcej, niż 15-18 kilo (wliczając w to ciężar wody i jedzenia na 5 dni - bo tyle dni nie będzie sklepu po drodze). A z czymś takim dam radę.

Na ten pomysł cały się zrelaksowałem. Relaks trwał jednak tylko 40 minut, bo wyrwało mnie z niego dudnienie. Znowu burza idzie i znowu od zachodu l znowu z Howerli. Nie! Tylko nie to. Schodzenie w deszczu taką drogą to niemożliwe. Będę umazany błotem, jak ci ludzie na Woodstock. Nawet gdybym był baletmistrzem, to nie zdołam ominąć zgrabnie tych kałuż i błota. Przy schodzeniu łatwiej o poślizg. Szybko więc się zwijam. W ciągu 40 minut jestem na dole. Patrzę do góry i nic. Burza zrobiła mnie w trąbę? Na to wygląda, bo słońce świeci nadal i nic nie wskazuje na to, żeby miało zacząć padać. Idę więc "na miasto". Robię zakupy na jutro. W Dzembroni Wyżniej są dwa sklepy. Dolny - Karpackij Zori. Górny - Villa Dzembronia. Ten górny to jakiś zaadaptowany garaż i wybór w nim gorszy niż w tym dolnym. Mnie to cieszy, bo do dolnego mam bliżej. W tym dolnym jest ponadto taka wiata na dwa stoły i ławy wokół. Solidna ochrona przed deszczem. Postanawiam więc sobie tu zrobić piknik i kupuję lody oraz piwo. Piwa wczoraj nie piłem i pewnie stąd te dzisiejsze ociężałe ruchy. Lody mają tu takie sobie - 20hr. Piwo średnio po 35hr. Kupiłem "Livivskie 1715". Dało się wypić. Piwo mnie całkowicie rozluźniło, wiec kupiłem jeszcze jedno - "Tuborg" (duńskie piwa są bardzo łagodne i dobrze wchodzą, gdy idą jako drugie w kolejności). Kupiłem też kawałek sera żółtego "Ser Ukraiński". Próbuję i...cud - jest ok. Daje się go jeść bez keczupa. W smaku jest jak ser koryciński z Podlasia, z tym że koryciński jest bielszy i bardziej gumowaty. Siędzę, jem, piję i patrzę na okolicę. Z tej błogości zapuszczam sobie ze smartfona utwór "Recovery" tureckiego duetu Zeynep Maden. W końcu dziś dzień rekonwalescencji.

Po tym drugim piwie kupuję jeszcze trzecie, ale nie piję. To będzie na jutro, po wycieczce. Dwa wystarczą. Trzeba pilnować swojej miary, bo inaczej następny dzień będzie stracony. A jutro zamierzam pójść na Popa Iwana. Ochłodziło się trochę, więc może i poprawi się widoczność. Marzy mnie się taka pogoda, jak dwa lata temu - polska złota jesień latem. No ale to se ne wrati. W każdym razie dzień nie był stracony, bo znalazłem pomysł na dalszą wędrówkę po Karpatach Ukraińskich.



tagi: ukraina  góry  karpaty ukraińskie  dzembronia  koszaryszcze 

OjciecDyrektor
12 września 2024 05:18
10     776    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Paris @OjciecDyrektor
12 września 2024 07:26

To  byl  dobry  pomysl,...

...  z  ta  publikacja,  Panskich  wrazen  z  wypadu  ukrainskiego  ,,w  odcinkach,,  !!!

 

No  i  czas  ich  publikacji  na  SN  jest  dla  mnie  super.  

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Paris 12 września 2024 07:26
12 września 2024 07:56

No wsuchuję się w głos :ludu", który narzekał dwa lata temu, że za długie notki robiłem. Teraz w zasadzie jeden dzień, to jedna notka. Od następnego odcinka zaczną się "ostre" jazdy...:)

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @OjciecDyrektor 12 września 2024 07:56
12 września 2024 08:22

Tylko błagam, niech Ojciec uważa, bo tam przecież strzelają.

Jakiej to odwagi trzeba że na teren na którym się toczy wojna jechać.

I jeszcze sprawozdania przekazywać.

Można tylko czoło pochylić Ojcze.

Ale w sumie to dobra zaprawa i przygotowanie, fizyczne i psychiczne, przed marszem na Królewiec.

Bo że ruszymy to jest pewne, kwestia czasu tylko.

To coś takiego jak kiedyś historycy pisali:

"..wsiąść na koń na Wielki Nowogród...."

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @OjciecDyrektor 12 września 2024 07:56
12 września 2024 08:26

...  super,... 

...  chociaz  przezyje  je  w  wyobrazni  !!!

zaloguj się by móc komentować


Michal-z-Goleniowa @OjciecDyrektor
12 września 2024 15:25

Dzięki za ciekawe opowieści. Czekam na kolejne...

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @OjciecDyrektor 12 września 2024 09:25
12 września 2024 16:52

Nie, no bez przesady Ojcze Dyrektorze.

Chłop jestem, zatem bardziej poprawnie będzie Żmij.

Cytat z naszej niezawodnej wiki:

" W wierzeniach Słowian wschodnich Żmij był postacią przychylną ludziom, uznawany niekiedy za jedno z wcieleń Welesa[1]. Opiekował się wodami i zasiewami, toczył walkę ze smokami powietrznymi...."

Nie taki diabeł straszny jak go malują.

A tak na poważnie:

wkrótce pojdę na strzelnicę, czas się nauczyć strzelać, bo czasy niepewne.

I proszę, niech Ojciec da znać jak z tym planowanym zajęciem Królewca.

Wprawdzie na razie ze strony polskich oficjeli milczenie w tej kwestii, ale jestem pewien że ruszymy, to tylko kwestia

czasu.

Myślę że trzeba czujnie obserwować szefa MON, Władysława Kosiniaka Kamysza, on da znać w stosownym czasie.

 

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @OjciecDyrektor
12 września 2024 21:23

Pop Iwan to z zapomnianych ...

 

 

P.S.

niedawno dotarło do mnie, że półwieka temu dotknąłem czegoś, co stamtąd jest.

:)

 

 

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @MarekBielany 12 września 2024 21:23
12 września 2024 21:38

Czarnohora nie znajduje się 50 lat świetlnych od Warszawy...:)

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @OjciecDyrektor 12 września 2024 21:38
12 września 2024 21:55

a jednak.

 

Półwieka światła temu było poza horyzontem zdarzeń.

Nie lubią rosyjskiego, ale coś mi so-vpada.

 

:)

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować